Jak tu pisać o chandrze, jak dzieci od rana radośnie rozćwierkane, za oknem słońce cały dzień świeciło, a wieczorem spadł śnieg- grubymi, puszystymi płatkami.
Kiedyś to bylo moje drugie imię, wiecznie ubrana na czarno, szarość była już niezwykle krzykliwym kolorem, zagubiona w swoich kompleksach, szukajaca miejsca dla siebie. Chandra skończyła się, jak się znalazł ktoś kto te moje domniemane kompleksy pokochał. Ten ktoś, kto od lat 16 powtarza mi, że jestem najpiękniejsza i najwspanialsza, z każdą moja zmarszczką i fałdką. Taka jak jestem, emocjonalna, wybuchowa, czasem z nosem w książce i głową w chmurach.
Wiadomo, czasem dopadnie mnie tęsknota za czymś. Za własnymi czteroma kątami, z kominkiem i ogródkiem, za młodością " chmurną i durną", ktora przemija i nie wróci, za niezależnością i egoizmem. Ale wystarczy, ze spojrzę na pysie mojej trójeczki i zakochany wzrok męża i wiem, że tu i teraz mam wszystko, czego potrzebuje.
Chandra, ale z pozytywem w tle. To dobrze ;)
OdpowiedzUsuńbo zawsze gdzies tam czai sie ukryty usmiech ;)
UsuńSerdecnie pozdrawiam!
Pięknie :)
OdpowiedzUsuńBo takie jest zycie ;D piekne wlasnie ;D
Usuń