wtorek, 23 lipca 2013

Pełnia

Wczoraj była pełnia.
Księżyc niesamowicie wyglądał na bezchmurnym niebie , ogromny, prawie pomarańczowy, ciężki...
Niestety nie potrafiłam tego zatrzymać w obiektywie- a szkoda, było przepięknie...

Każda pełnia pokazuje , jak niedaleko nam do natury- ciężko zasnąć wieczorem, w nocy co chwile się budzimy , dzieci są niespokojne...
W końcu człowiek w większości złożony jest z wody, a wpływ księżyca na wodę widzimy w każdym przypływie i odpływie.

Ponoć około pełni rodzi się więcej dzieci- tak a´propos to gratulacje dla Kate i Williama ;D

Niektóre zioła powinno się zbierać tylko przy pełni....
pogoda po pełni się zmienia...

Znacie jeszcze jakieś ludowe mądrości związane z pełnią i księżycem?

Kiedyś ludzie żyli bliżej natury, bardziej ja obserwowali- w naszych czasach próbujemy się od tego odciąć- ale czy to ma sens? czy nie lepiej uczyć się  korzystać z tych wpływów?

środa, 17 lipca 2013

Ogrodowi lokatorzy

podczas karczowania krzaków w naszym ogrodzie odkryliśmy gniazdo z pisklaczkami. Widzicie?
w lewym dolnym kwadrancie zdjęcia- tak trochę poniżej środka...

A tu zbliżenie...

 Ciiiii.... niech sobie spokojnie rosną ;)

niedziela, 14 lipca 2013

Ogród latem

W naszym ogrodzie najlepiej rosną ślimaki, no ale ciut ciut udało się uratować przed tymi żarłokami...

 


 szklarnia - projekt i wykonanie- mój mąż ;)

czwartek, 11 lipca 2013

tort dla starszaka

Mój- już- siedmiolatek wymarzył sobie piłkarskie urodziny. Tort oczywiście musiał być dopasowany do tematu- zażyczył sobie z logo Eintrachtu - jego ulubionego zespołu.
Wiec się matka wzięła i zrobiła ;)
Krem był truskawkowo-śmietanowy z marcepanem, tort pod masa cukrowa polany czekoladą - jak dla mnie trochę za słodki, ale niewiele go zostało, wiec chyba smakował.
Dekoracje zrobiłam z masy cukrowej, którą zawsze robię według tego przepisu: masa cukrowa



poniedziałek, 8 lipca 2013

Owocowe szaleństwo

Lato w pełni, wiec sezon przetworów otwarty- w mojej kuchni pachnie truskawkami, czereśniami, porzeczkami- nie dużo - ale wszystkiego po trochu

Pewnie słyszeliście już anegdotki o dzieciach pytanych -skąd się bierze mleko?  -"ze sklepu", śmieszne? przerażające?
Moją ambicją jest, żeby przekazać kolejnemu pokoleniu skąd bierze się nasze jedzenie- co prawda świnek i krówek nie hodujemy, ale przynajmniej mogę im pokazać prace tkwiąca w słoiku marmolady- od zerwania owocu, przez mycie, gotowanie, przelewanie do słoików, pasteryzacje. Po co? Może aby  wiedzieli jak smakuje prawdziwe jedzenie- takie proste, wiejskie, by mieli gdzieś w zwojach hipokampa zakodowane smaki i zapachy z dzieciństwa.

Niestety kronikarka ze mnie żadna i o obfotografowaniu gałęzi obwieszonej porzeczkami (dosłownie- jednej gałęzi ;) ) zapomniałam , więcej o foceniu myślałam na wyprawie truskawkowej, z której wróciliśmy z dwoma pełnymi wiadrami truskawek i garścią czereśni- które też przerobiłam- na kompot.

Moje starszaki nie przepadają (niestety) za kawałkami owoców w marmoladzie , dlatego wszystko robię w formie przecierów - żadna filozofia, zmiksować, dodać cukier, kilka minut pogotować - do truskawek dodaje jeszcze sok z cytryny, porzeczki przecieram przez sito, żeby pozbyć się pestek.

największym problemem było znalezienie zakrętek pasujących do słoików -  stad postanowienie na przyszłość- po umyciu zakrętki będziemy przyklejać do słoika taśma klejąca.