czwartek, 21 października 2021

Trzy kolory zwyklak

Przechodzenie obok sklepu z włóczkami może być niebezpieczne. Idziesz  sobie tak nie spodziewając się niczego złego,a tu niespodziewanie atakuje cię kosz z przecenami.
Z takiego kosza wyłowiłam ostatnio dziewięć przepuszystych motków Mondial Setoso - włoskiej włóczki o szlachetnym składzie 70% wełny, 25% bsby alpaki i 5% mikrofibry.
Trzy kolory to pierwszy sweter, który zrobiłam od góry bez  pomocy wzoru. 60 oczek przerobiłam " na okrągło" przez 6 rzedow franuzem i podzieliłam na rekawy i tułów- 20o+10o+20o+10o. Raglan dobierałam co drugi rząd. 
Aby  podkreślić puszystość włóczki wybrałam prosty, strukturalny wzór- tak jak widać na poniższym schemacie. 
Kropka to prawe, a kreska- lewe oczko, schemat do robienia " na okrągło".


Przy pakowaniu na urlop gdzieś zapodział mi się jeden śliwkowy motek, myślę, że jakby ten sweterek był trochę dłuższy to by  lepiej wyglądał. Pewnie jak wrócę do domu to będzie się  z jakiegoś kąta ze mnie naśmiewał i jak go dorwę to śliwkową część przedłużę.
Zwyklak jak to zwyklak- wyszedł prosty, przede wszystkim praktyczny, taki na codzień do opatulenia. 
Włóczka jest niezwykle miękka, trochę  włochata, lekka, puszysta i miękka.
Zużycie - 8 motków=400 g -4 beżowe, po 2 śliwkowe i granatowe
Druty 6,5

Zdjęcia niestety na szybko, z dnia kiedy bardziej do radia wyglądałam. -"zrób zdjęcia samego swetra, bez głowy"... no tak.... czasami można sobie gadać, a facet i tak wie lepiej.....




niedziela, 17 października 2021

Celtic grey

Wspomień lata ciąg do dalszy.

Aż trudno uwierzyć, że zdjęcia z tego i poprzedniego posta powstały tego samego wieczoru, w ciągu może w sumie  godziny. Mają całkowicie inną atmosferę. Niesamowite co można uzyskać  zmieniając oświetlenie i tło i przede wszystkim umiejąc. 

Celtic top udziergalam w tym samym czasie co niebieską bluzeczkę z poprzedniego posta . Powstała też z bawełny dropsa, tym razem Paris. 

Robótka jest rozpoczęta krótkim ściągaczem, lekko taliowana. Dekolt z tyłu ciut większy niż z przodu. Celtycką przeplatankę na plecach ściągnęłam z dropsowych skarpet celtic red. Z przodu jest prosto- top przecięty jest w połowie delikatnym warkoczykiem który kończy się przy dekolcie łezką. 

Jest rockowo, jest kobieco, jest tak  jak  lubię. 

Dawno nie czułam się tak pięknie jak na tych  zdjęciach, sama się nie mogę napatrzeć. Chciałbym taką widzieć się na co dzień w lustrze, jak mój mąż  potrafi mnie  uwiecznić na zdjęciach. 

Miłego oglądania!













środa, 13 października 2021

Catch the wind

Nadrabiam blogowe zaległości. 


Bluzeczkę z drops love you 7(albo6?) z tego wzoru  zrobiłam już półtora roku temu. W originale był użyty drops safran.- cieńszy od posiadanej przeze mnie bawełny, więc zrobiłam mniejszy rozmiar i się  jakoś dopasowało. 
Wzór dość prosty, bawełna dość  sznurkówata, wyszła prosta bluzeczka na co dzień. Jest już dość często noszona, prana w pralce i wygląda nadal ok. 
Szczegółów do  ilości włóczki i grubości drutów już  niestety nie pamiętam.
Miłego oglądania!













poniedziałek, 24 maja 2021

Wegańskie szybkie bułeczki i inne takie...

 Ręka do góry ten,  kto nigdy nie obudził się w dzień wolny od pracy, z zerowym stanem w chlebaku. Jakoś wydawało mi się, że dość chleba kupiłam na ten przedłużony weekend , ale moja rodzinka zjeść potrafi. A piekarnia zamknięta- w normalną niedzielę mają do południa otwarte,  ale nie dziś- w Zielone Świątki. 


Zrobienie bułek czy chleba na drożdżach trwało by za długo,  więc postanowiłam zrobić bułeczki na proszku do pieczenia. Do ciasta powinnam była dodać jajka- ale co to by było za wyzwanie, gdybym posiadała wszystkie potrzebne produkty, ale też dzięki  temu bułeczki sa wegańskie.

 Całość od pomysłu do wyjęcia pachnących bułeczek z piekarnika zajęła 40 minut. 

Składniki:

500g mąki pszennej 

Paczuszka proszku do pieczenia 

100 ml oleju

Ca. 250 ml wody

Łyżeczka soli

Całość ugnieść w sprężyste ciasto,  uformować bułeczki- z tej ilości ciasta wyszło mi 15 małych bułeczek. Ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.  Piec ca 25-30 minut w 180 stopniach. 

Wyszły puszyste z chrupiacą skórką. Wiadomo- to nie to samo co "prawdziwe" bułki, ale jako rozwiazanie na szybko zdecydowanie się sprawdziły i na pewno jeszcze nie raz je upiekę.

Skoro już w kuchni jesteśmy to pochwalę się prezentem jaki dostałam na dzień matki (w Niemczech to zawsze druga niedziela maja)- kosz do wyrastania chleba. Ucieszyłam się jak dziecko.  Nie wpływa on na smak, ale za to bochenki wyglądają coraz bardziej profesjonalnie.

No i na koniec- kto zgadnie co za łobuz przekopuje mi doniczki i zrywa swieże łodyżki z roślin? Zostawia mi w doniczkach takie "prezenty" - lupinki po orzechach.


sobota, 15 maja 2021

Idzie lato- bluzeczka z belle dropsa

Choć po tym zimnym starcie tego roku ciężko w to uwierzyć,  to jednak nieuchronnie i zdecydowanie z każdym dniem bliżej do lata. 
 Na drutach też letnio- dziubię z cieniutkiej malabrigo lace leciutki topik- a na zdjęciach, obok kwitnących jabłoni,  lniana bluzeczka z belle dropsa udziergana w ubiegłym roku.  

Zainspirował mnie prościutki wzór z  książki " 100 Knits: Interweave's Ultimate Pattern Collection". W oryginale panel ażuru jest na przodzie i tyle identyczny, ja nie lubię jednak za bardzo prześwitywać i z przodu zredukowałam go do jednego powtórzenia. Następną  zmianą była długość- tu ograniczyła mnie ilość włóczki- 4 kłębki,  dalej staram się wyrabiać zapasy i jak najmniej kupować. No i w założeniu powinnam udziergać dwa prostokąty i zszyć je po bokach,a ja tradycyjnie przerobiłam wzór na bezszwowy- tylko na ramionach musiałam przód z tyłem połączyć. 

Belle jest bardzo fajną włóczką na szybkie, letnie udziergi.  Nie grzeje,  dobrze się przerabia i nosi.   Była często noszona i prana w pralce,  a wygląda jak nowa.

Zdjęcia powstały na niedzielnym spacerku. Jak to napisała moja znajoma " lato przyszło bez gry wstępnej"- po zimnym kwietniu i początku maja, nagle w niedzielę  było 30 stopni. Dziś już pada,  choć dalej dość ciepło, więc cieszę się,  że udało się nie tylko pospacerować ale też kilka fotek cyknąć. Miłego oglądania!

A tak w ogóle to jakoś optymizm mnie ogarnia, nie tylko pogoda coraz ładniejsza,  ale i statystki koronowe coraz fajniejsze i tak cicho mam nadzieję, że jest szansa na normalność....

piątek, 16 kwietnia 2021

Alpaca boucle skrzydła nietoperza

 Dawno nie miałam takiego odczucia po zrobieniu swetra. Założyłam i już zdjąć nie chcę.  Jest idealny. Leciutki ale ciepły, puszysty ale nie czuję się w nim jak reklama opon.  Szerokie rękawy zapewniają swobodę ruchów.  Jak mówi się na taki krój? Kimonowy? Niemcy nazywają to skrzydła nietoperza.


Zrobiony bez wzoru, na wyczucie. Przymierzyć  w trakcie nie bardzo miałam  jak, bo nie mam takiej długiej żyłki . Robiłam tradycyjnie-  od dołu,  po ściągaczu dodałam trochę oczek,  przerobiłam jakieś 15 cm i zaczęłam po obu stronach tułowia dodawać oczka na rękawy- najpierw po  oczku co drugi rząd,  potem w każdym rzędzie. Po osiągnięciu wysokości dolnego brzegu rękawa  rozdzieliłam przód i tył i robiłam oddzielnie 20 cm prosto do góry. Zakończyłam zszywając "żywe oczka" ramion niewidocznym szwem  i zamykając oczka dekoltu. 

Jako że rękawy wyszły mi 3/4, zdecydowałam dorobić  jeszcze kawałek nabierając oczka z brzegu. Zrobiłam na prosto jeszcze jakieś 10 cm i potem zredukowałam ilość oczek o połowę i zakończyłam mankietem ze zwykłego ściągacza.

Włóczkę  wyrobiłam prawie do ostatniego metra. 

Alpaca boucle dropsa jest przyjemna w dotyku, mięciutka i puszysta. Jak to boucle nie przerabia jej się najłatwiej, ale dużych problemów nie miałam. Pruszy się trochę i łatwo zahaczyć  ale nie przeszkadza mi to. Bardziej denerwuje, że wszystkie paprochy się do niej przyklejają.   

Dziergałam na drutach 4,5, zużyłam 225g włóczki( 4,5 kłębka- miałam resztkę z innego projektu)


Zdjecia zrobiła mi moja córcia- zdolna z niej bestyjka🥰

niedziela, 11 kwietnia 2021

Wegańska Pavlova

 


Od kiedy na blogu FriendSheep zobaczyłam wegańską pavlovę koniecznie chciałam ją wypróbować. 
Nie jesteśmy wegetarianami ani weganami  aleod czasu do czasu, szczególnie po świątecznym, mięsnym przesycie staramy się gotować bezmięsnie. Nie powiem,  żeby było  bardzo łatwo.  Wyrosłam ma tradycyjnej polskiej kuchni,  gdzie bez kotleta nie było obiadu, posiłki bezmięsne są większym wyzwaniem dla mojej fantazji kulinarnej. Staram się wypróbować różne smaki i składniki z kuchni  różnych stron świata. Ostatnio inspirowałam się kuchnią turecką i arabską, więc wykorzystałam nieodłączną w niej ciecierzycę. Do tej pory zawsze po prostu wylewałam wodę po niej, a tym razem nie mogłam się doczekać,  żeby wypróbować polecony przez Brahdelt przepis ze strony moje wypieki.
Woda po ciecierzycy ubija się bardzo łatwo,  do złudzenia przypominając pianę z białek.  Beza wyszła idealnie,  krucha z wierzchu i w środku lekko ciągnąca. Jednak co do smaku w pierwszym momencie nie byłam przekonana- wyczuwałam mocno ciecierzyce. Dopiero dodatek ubitej śmietany  ( wiem,  to już nie wegańskie) i owoców pozwolił mi delektować się bez przeszkód tym przysmakiem. 
Zdecydowanie mogę polecić!
Smacznego!

wtorek, 30 marca 2021

Jak ja to robię?


 Nie mam ambicji prowadzenia bloga poradnikowego czy tzw. parentingowego, nie uważam się za idealną panią domu,a idealni rodzice (jak i dzieci) są według mnie stworzeniami tak samo legendarnymi jak jednorożce czy trolle, ale często osoby,  które mnie poznają i dowiadują się,  że jestem pracującą na (więcej niż) pełnym etacie mamą trójki dzieci w wieku szkolnym zadają pytanie: " jak ty to robisz?"

Bez roszczenia sobie prawa do "macia racji" odpowiadam:

1. Po pierwsze luzuję. Nie mam mieszkania jak z instafotki, nie mam codziennie ugotowanego obiadu z trzech dań. Śniadaniówki dzieci zazwyczaj zawierają nie własnoręcznie ugotowany lunch z własnorecznie kręconym sushi i świeżymi warzywami,  tylko zwykła prostą kanapkę, którą zresztą same sobie muszą zrobić. Priorytetem jest,  żeby wszyscy zjedli śniadanie i jeden ciepły posiłek dziennie, a w mieszkaniu, żeby dało się po ciemku,  bez potykania przejść z punktu a do punktu b.

2.  Rozdzielamy obowiązki.  Dzieci mają przydzielony na tydzień rewir,  za który są odpowiedzialne- jedno sprząta kuchnię,  drugie łazienkę,  trzecie robi pranie. Ja jestem od zakupów,  bo to lubię, no i od kontroli. Mąż ogarnia sprawy bankowe, techniczne i ogólnie szeroko pojętą codzienność. Nie działa to zawsze idealnie,  czasem trzeba jednego czy drugiego przekonać do tego, żeby zrobił to co trzeba,  ale ogólnie jesteśmy z tej koncepcji zadowoleni.

3. Dzieci są same odpowiedzialne za swoją naukę.  Nie uczę się z nimi,  nie odrabiam z nimi lekcji.  Jak nie zrobią,  to one ponoszą konsekwencje, i prawdę mówiąc działa to zwyczaj super. My co najwyżej wyrywkowo sprawdzamy u najmłodszej czy zadania domowe zrobione i pytamy wieczorem,  czy wszystko na jutro przygotowane.  

4. Planujemy posiłki.  Normalnie dzieci jadły w ciągu tygodnia w szkolnej stołówce,  a ja i Boris(mój małżonek) w pracy, a w weekendy przygotowywaliśmy obiad razem. Przez koronę stołówka i częściowo szkoła są zamknięte,  więc gotujemy codziennie. Raz na dwa tygodnie robimy listę co będzie na obiad . Na dni kiedy dzieci są w domu same planujemy coś prostego,  co same potrafią zrobić,  bardziej wymagające potrawy przypadają na dni, kiedy nie pracuję. W ten sposób wszyscy jesteśmy zaangażowani w gorowanie i każdy może przemycić swoje ulubione danie.  Jak ugotuje się za dużo,  to następnego dnia jemy to samo,  albo zamrażamy.

5. Na podstawie powyższego planu robię raz w tygodniu duże zakupy. Drobnostki, jakie czasem zabrakną, kupują dzieci w pobliskim sklepie.  

6. Staram się zawsze znaleźć chwilę dla siebie- nie ważne czy to kąpiel w pianie czy oglądanie serialu z drutami w ręku, dłubanie w doniczkach ma balkonie,   czy pisanie posta na blog-  jest to dla mnie ważniejsze niż polerowanie okien czy podłogi. 

7. Cieszę się z drobnostek- potrafię się zachwycić kolorem nieba, jadąc o 6 do pracy czy wiewiórką skaczącą po balkonie. Ćwiczę na co dzień wdzięczność i docenienie tego co mam,  zamiast rozpaczać nad tym czego nie mam i wyszukiwać negatywów. 

8 nie mam ciśnienia na karierę.  Cieszę się,  że mam pracę,  którą lubię i staram się być dobra w tym co robię i to mnie zadowala. 

To by było na tyle o mnie.  Jeśli komuś pomogłam, to bardzo się cieszę,  a jeśli macie ochotę podzielić się z waszymi sposobami na ogarnianie codzienności to cieszę się jeszcze bardziej! 


niedziela, 21 marca 2021

Magic loop czy druty skarpetkowe- krótkie porównanie

 Nie jestem ekspertem skarpetkowym, wolę zdecydowanie większe formy,  ale dla maluszków zawsze fajnie się dzierga tym bardziej jak to przesłodkie bliźniaki mojej szwagierki.  


Przy okazji tych skarpeciątek pokusiłam się o porównanie dwóch metod - magic loop i 5ciu drutów. Jest to zdecydowanie tylko i wyłącznie moja opinia, niezbyt obiektywna chociażby z tego względu,  że magic loop znam i lubię,  a na 5ciu drutach robiłam po raz pierwszy.  

Grubość drutów w obu przypadkach to 2,5. 

Druty skarpetkowe to prym,  z żyłką- knit pro zing. 

Na prymach robiło się przyjemnie,  o dziwo nie wysuwały się z robótki,  a oczka gładko się przesuwały po drucie. Potrzebowałam trochę więcej czasu niż na pętli.  Oczka są niestety mniej równe i bardziej widać miejsca,  w których oczka były podzielone.  

Knit pro zing są dla mnie trochę za ostre,  wolałabym addi, ale nie mam w tym rozmiarze. Oczka wychodziły mi równiejsze, robiłam dwie skarpetki na raz, przez co robótka szybciej poszła, no ale może to kwestia wyprawy. 

Skarpetki jednokolorowe to  5 drutów, dwukolorowe- pętla. 

Włóczka- baby merino dropsa(dwukolorowe) i włoskie baby merino nie znanej mi firmy ale o prawie identycznych parametrach.  Zużycie - jakieś mini resztki.

Wzór- tiny toes dropsa 

Jestem ciekawa która z metod jest Wam bliższa?