poniedziałek, 13 lutego 2017

Czekoladowy jabłecznik, jabłkowy murzynek

Przepis miał być wczoraj, ale rady nie dałam.
Chciałam jak zwykle upiec drożdżówkę z jabłkami, ale syn dopraszał się o murzynka.  Takiego zwykłego nie chciałam robić, jakoś mi za mdły się ten pomysł wydawał, więc  dodałam jabłek i orzechów, i wyszło przepysznie. Ciasto zniknęło do ostatniego okruszka.
Czekoladowy jabłecznik 
4 jajka
Szklanka cukru
Dwie szklanki mąki
Dwie łyżeczki proszku do pieczenia
Cukier waniliowy
Dwie garści pokruszonych orzechów włoskich
Pół szklanki oleju
Trzy jabłka pokrojone w kostkę

Jajka wbić  do miski i ubić z cukrem.  Wsypać pozostałe składniki i wlać olej.  Wymieszać-ciasto wyszło dość gęste. Przełożyć do okrągłej blaszki-takiej do biszkoptu,wyłożonej papierem do pieczenia.
Piec około 30 min.  w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni.
Po ostudzeniu można posypać cukrem pudrem.

Smacznego!

czwartek, 9 lutego 2017

Czwartkowe WDiC z frustracją w tle



Środa przemknęła całkiem niezauważalnie i dopiero dziś wrzucam post  z serii WDiC i tym samym zapraszam do zabawy na blogu Maknety.


Dopiero co otarłam łzy, doczytując epilog zwierzeń żony Patrika Swayze "Walczyłam o
Patrika". To bardzo wzruszająca opowieść o miłości do samego końca. Porwała mnie od pierwszych stron bezpośrednością i otwartością, choć bałam się, że będzie to tylko rzewny wyciskacz łez- ale moje obawy się nie sprawdziły.
Na Święta dostałam od męża czytnik Tolino- pierwszą przeczytaną na nim książką jest "Ciemna strona księżyca" Martina Sutera. Tą powieść poleciło mi sporo znajomych ,zachwycających się twórczością tego autora, dodatkowo niedawno na podstawie tej powieści powstał film.
Urs Blank jest odnoszącym sukcesy prawnikiem , którego dopada kryzys wieku średniego, spotęgowany działaniem grzybków halucynogennych i nową znajomością. Czytało się w miarę przyjemnie, ale nie podzielam ogromnego zachwytu nad tym tytułem. Może film jest lepszy?

A co z tą frustracją z tytułu? Od dłuższego czasu, z przerwami, dłubię pudrowo-różowy sweterek. (patrz pierwsze zdjęcie).
Prawdę mówiąc, na jakiś czas rzuciłam tą robótkę, nie mając skrystalizowanej koncepcji rękawów. Jak w końcu, po konsultacjach z moją mamą, doszłam do wniosku, że zrobię rękaw bez główki i opuszczoną linię ramienia, to musiałam spruć połowę przodu. Teraz część tego przodu nadrobiłam i okazało się, ze dekolt wychodzi przeogromny, wiec znowu prucie. No i obecnie zapomniałam całkiem jaki był mój początkowy zamysł i na dodatek znudziło mi się dziubanie tego wzoru i najchętniej całość bym spruła...
Choć jak patrze na te niedobitki tułowia i ten jeden zrobiony rękaw to całkiem mi się podoba i szkoda mi całej roboty.
Chyba sobie zrobię przerwę i wezmę się za kolejny czekający projekt, a jak odpocznę to może spojrzę " świeżym okiem" na całość i znowu mi się zachce... Ale to by łamało moja zasadę nierozpoczynania więcej niż jednej robótki na raz...

Co wy byście w takim przypadku zrobiły?

wtorek, 7 lutego 2017

drożdżówki "szneki" z jablkiem i cynamonem

Czy u Was tez funkcjonowało pojecie szneki? Czyli zwijanej drożdżówki? Kojarzą mi się z dzieciństwem, z przerwami w szkole, gdy własnie w szkolnym sklepiku kupowaliśmy szneki albo pączki. I jakoś nikt wtedy nie był otyły, mimo tego "niezdrowego" sortymentu"...no ale nie o tym miało być...

1/3 potomstwa mi się rozchorowała, wiec przez kilka dni zostanę w domu, a jakoś trzeba czas wykorzystać- no to upiekłam drożdżówki z jabłkiem i cynamonem, które za mną już od jakiegoś czasu chodziły.

Ciasto drożdżowe: 
500 g maki
50 g cukru, 
pół kostki(125 g ) miękkiego masła
pół szklanki ciepłego mleka
1 jajko
paczuszka suszonych drożdży,
łyżeczka soli

Nadzienie:
Dwie łyżki cukru, dwie łyżeczki cynamonu, 5 jabłek.

Do ciepłego mleka dodajesz po łyżce cukru i mąki oraz drożdże,  mieszasz i odstawiasz na kilka minut,  żeby drożdże zaczęły pracować.  Resztę składników wrzucasz do miski albo na blat.  Dolewasz mleko z drożdżami i wyrabiasz ciasto,aż będzie gładkie i będzie dobrze odchodzić od reki.
Ciasto zostawiasz przykryte bawełnianą  ściereczką, na jakieś pół godziny do wyrośnięcia. 

Jak ciasto mniej więcej podwoi swoją objętość,  rozwałkujesz je na prostokąt- mój wyszedł mniej więcej 30x50 cm.  Ciasto posypujesz cukrem zmieszany z cynamonem i pokrojonymi w drobną kostkę jabłkami. Zwijasz całość w roladkę wzdłuż dłuższego brzegu. Kroisz na ok.  2 cm plasterki i układasz je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.

Z wierzchu można jeszcze posmarować jajkiem roztrzepanym z mlekiem.
 Pieczesz około 15 minut w piekarniku rozgrzanym na 180 stopni.

Smacznego!



niedziela, 5 lutego 2017

Puf czyli chwalę się dziecięciem


Moja ośmiolatka prawie nigdy nie bawiła się "normalnymi"zabawkami.  Lalki czy klocki mogły by dla niej nie istnieć, za to  nożyczki, farby ,papier,koraliki i inne przybory do zabaw kreatywnych były w użyciu od rana do wieczora.  Szydełkiem i drutami zainteresowała się jakieś dwa lata temu i niedawno udziergała sobie pierwszą  czapkę.  Teraz na topie jest szycie -przez pół roku miała zajęcia w szkole, a niedawno, całkiem przypadkiem, wpadłam w necie na  organizowany dwie ulice od nas kurs szycia i zabookowałam od  razu dla nas obu trzy godzinki w sobotę. Na kurs trzeba było przyjść z własnym materiałem i pomysłem-po przeszperaniu sieci zdecydowałyśmy się na poduchę do siedzenia, czyli puf. Trzy godziny minęły bardzo miło i efekt można zobaczyć na zdjęciach.  Jedną  stronę  poduchy uszyłam ja- też szyciowy nowicjusz, a drugą,  całkiem samodzielnie moja córcia . Chyba nie muszę mówić  jak dumna z niej jestem. ..
Pufie daleko do perfekcji ale i tak jest najpiękniejsza na świecie-bo nasza.