Kremu zrobiliśmy tym razem potrójna porcję, żeby wystarczyło na różyczki. Biszkopt był przecięty na cztery części. Między warstwami biszkoptu położyłyśmy owoce- maliny i truskawki, i pokryłyśmy je kremem. Wierzch tortu posmarowałam kremem i udekorowałam różyczkami w trzech odcieniach.
Instukcje wykonania różyczek podejrzałam na kilku filmikach na youtube- wpisałam "tort różany ombre".
Słodki smak białej czekolady był idealnie przełamany kwaskowatymi owocami. Tort bardzo mi smakował, co nie jest łatwe, bo nie przepadam za kremowym ciastami. Dodatkowo dodatek czekolady w kremie sprawił, że różyczki się nie rozpływały tak szybko jak z tradycyjnego kremu maślanego.
Moja pięciolatka była zadowolona z różnego tortu, goście też byli zachwyceni.
Jeszcze 10 dni urlopu i jeszcze jedne urodziny przed nami :)
Mam nadzieję w następnych postach pochwalić się zaległmi dziergadłami. Tylko szukam kogoś chętnego do obfocenia :)
Fajne te torty:) Niestety u mnie kremowe nie idą:0 pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo się nazywa nie tylko wyglądać ze smakiem :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na tort! Ja uwielbiam takie słodkości!!! Mniam
OdpowiedzUsuń