niedziela, 31 marca 2019

Czerwony zwyklaczek w świecie wielkiej mody-krótka relacja z Mediolanu

 
Na ostatnie urodziny dostałam od przyjaciółki włóczkę lang yarn west o ognistym kolorze.  Wiedziałam od razu, że powstanie z niej duży,  przytulasty sweter, najlepiej z golfem. 
 Padło na wzór Olga z  dropsa. Wzór był tylko inspiracją,  bo próbka nie pasowała idealnie i przeliczałam wszystko na nowo.  
Nie chciałam też tak niskiej pachy- jakoś wolę bardziej dopasowane formy.  Z oryginału został w sumie tylko warkocz przy raglanie.
Robota szła ekspresem,  bo druty 7. i włóczka grubaśna. 
Lang yarn west jest singlem,  mieszanką  55 % wełny i 45% akrylu. Jest super miękka,  ale strasznie się kudłaci. Już po pierwszym noszeniu sweter muszę golić, i na pewno nie odważę się wrzucić go do pralki. 
Swoją premierę miał ten sweterek w mieście wielkiej mody- Mediolanie. Na tło do zdjęć załapała się Galleria Vittorio Emanuele- przepiękny,  19- wieczny pasaż handlowy.  
 Jak widać nie tylko ja zwróciłam uwagę na pięknie zdobione sciany i stropy. ;-)
 
Galeria sąsiaduje z placem katedralnym.
 
Kilka minut piechotą od katedry  oddalony jest pałac Sforzów z kompleksem muzeów. 
 
Największe wrażenie zrobiła na nas  pieta Michała Anioła- nieskończona rzeźba,  która została po jego śmieci znaleziona w jego pracowni. 
 
W ogrodzie przy pałacu napotkaliśmy na rodzinę żółwi,  wygrzewających się na brzegu stawu. 
Włochy uwielbiamy nie tylko że względu na wspaniałe zabytki ale też że względu na ich rewelacyjną kuchnię no i espresso.





I ta przytulna atmosfera ukrytych za bramami domów podwórek...
To były niezwykle intensywne 3 dni.   We wtorek zdecydowaliśmy,  że jedziemy,  w środę już siedzieliśmy w samochodzie,  rezerwując z drogi nocleg, a w piątek wracaliśmy. 
 A wszystko za sprawą piłki nożnej- meczu ligi europejskiej Eintrachtu przeciw Interowi, na który udało nam się dostać bilety.
 
  Ukoronowaniem tego spontanicznego wyjazdu była wygrana Eintrachtu. 
 
 Forza SGE! Następny przystanek- Lizbona!

6 komentarzy:

  1. Takie swetry są najlepsze:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem biorę się za bardziej wymyślne wzory, by później chodzić w zwyklakach - ich nigdy za dużo ;)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Ślicznie ci w tym czerwonym!!! Bardzo do ciebie pasuje, szkoda, że tak się mechaci. No, ale cóż, chce się mieć swetry, to trzeba golić. Włochy znam tylko zimowe i to raczej od strony aktywności zimowej, czyli nart. Lubię takie spontaniczne wyjazdy. A do tego jak są tak udane, jak wasz:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazwyczaj te spontaniczne są najfajniejsze, może dlatego, że nie mamy od nich zbyt wielkich oczekiwań...
      Czerwony nie jest prowadzącym kolorem mojej garderoby, ale fajnie mieć w szafce coś, co już samym kolorem rozgrzewa. Włochy uwielbiamy każdą porą roku, zimą góry, latem morze... no i to jedzenie!

      Usuń
  3. Super sweterek, piękne kolory, bardzo energetyczne! *^v^*
    A wycieczka świetna, pomyśleć, że ludziom się kiedyś chciało budować takie piękne, misternie zdobione budynki, teraz tylko minimalizm i proste formy... Zawsze podziwiam dawnych architektów i ich dzieła, no i oczywiście nieznanych wykonawców, którzy trudzili się przy budowie!
    Nie wiem, czy polubiłabym mieszkanie w Mediolanie na zawsze, ale takie podwórko mogłabym mieć, moje blokowisko nie jest takie ładne... *^w^*
    Dobrze, że czytałam wpis tuż po kolacji, jedzenie aż ślinka cienkie! Mąż z wyjazdu służbowego do Mediolanu przywiózł mi szminkę Kiko i przekonanie, że jedzenie to ci Włosi mają przednie! *^V^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mediolan na pewno nie jest najładniejszym włoskim miastem, ale katedra i galeria zachwycają przepychem. Tak sobie wyobrażałam jakie wrażenie te budynki musiały wywierać na współczesnych, prostych ludzi. Nic dziwnego, że dopatrywali się boskości w elicie rządzącej... a jedzenie...ehhhh... to jeden w głównych powodów, dla których wybrałbym Włochy na kolejną emigrację....

      Usuń