Długo mogłabym jeszcze czekać na słońce i pogodę odpowiednią do zdjęć w plenerze. Jak świeci słońce to jestem w pracy, jak mam wolne to jest szaroburo i nijako,więc niezmiernie ucieszyłam się pierwszego dnia nowego roku, jak za oknem zobaczyłam wszechobecną biel.
Śniegu co prawda było niewiele, ale za to cudnie mieniąca się szadź pokrywała dachy domów, drzewa, samochody i chodniki- po prostu jak w bajkowej krainie lodu.
Syrenkę ukończyłam już kilka tygodni temu. Wykorzystane w niej ściegi-plaster miodu(honey comb) i patent połączone z turkusowo-niebiesko-wszelakim kolorem włóczki od samego początku przywołały mi na myśl rybie łuski i żebrowania płetw. Do tego warunki, w jakich było mi dane udziergać większą część tego swetra - plaże Sardynii nie pozostawiły mi wyboru w kwestii nazwy.
W necie można znaleźć wiele wzorów podobnych sweterków-choćby Mira Justyny Lorkowskiej. Natknęłam się na nie mając już gotowy korpus i szukając rozwiązania karczku. Ostatecznie pomysł na karczek zaczerpnęłam z bloga swetry Doroty, a dokładniej steampunkowego swetra.
Syrenka jest dziergana od dołu, z ciut dłuższym tyłem, tył i przód to wspomniany już plaster miodu, a boki, rękawy i karczek-wzór patentowy czy jak kto woli -brioche. Półgolf wykończyłam i-cordem.
Trójwymiarowość tych ściegów z jednej strony powoduje, że sweterek jest przytulny i ciepły,z drugiej podkreśla niesamowite kolory włóczki-od fioletu,przez granat, turkus do zieleni z kropelką ochry.
Malabrigo mechita, kolor chyba indiecita zachwyca nie tylko odcieniami, ale również miękkością i wydajnością. Jako singel wiadomo,że ma tendencję do filcowania i kulkowania, na pewno przy pierwszym praniu będę miała serce na ramieniu, ale w noszeniu jak na razie dobrze się sprawdza.
Dane techniczne:
Wzór: Syrenka- z głowy
Druty: 3,5 na żyłce
Włoczka: Malabrigo mechita- motków 3 i trochę