to już półtora roku od ostatniego posta. Nie pisałam, bo nie lubię narzekać. Krótko po moim zadanym egzaminie specjalizacyjnym dostaliśmy wypowiedzenie mieszkania, mimo tego, że niedługo wcześniej zapewniano nas, że możemy w moim zostać na stałe. Prawie rok spędziłam na szukaniu nowego lokum. Najchętniej kupiłbyśmy coś własnego, ale po wzroście odsetek kredytów praktycznie stało się to nie możliwe.
Mieszkanie mieliśmy oddać do 1. Czerwca, a nowe znazezliśmy pod koniec kwietnia. Kosztowało mnie to mnóstwo nerwów i zdrowia. Klucze odebraliśmy 28ego maja i całą przeprowadzkę ogarnęliśmy w ciągu dwóch tygodni.
Nowe lokum jest cudne, duże, z dużym balkonem i ogrodem ale stan oryginalny z lat 70tych, kompletnie do remontu. A że przed przeprowadzką nie było na to w ogóle czasu to mieszkamy obecnie na budowie... Ale to nic...najważniejsze, że mamy dach nad głową, resztę powoli jakoś się zrobi.
Mam nadzieję że to usprawiedliwi moją nieobecność. Na osłodę wrzucę parę zdjęć mieszkania sprzed remontu.
Na drutach zaczyna coś nie coś się dziać, ale że to prezent na święta to nie chcę jeszcze szczegółów zdradzać... W każdym razie będą nowe włóczki i wzory ;)
Pozdrawiam serdecznie!