Nie mam ambicji prowadzenia bloga poradnikowego czy tzw. parentingowego, nie uważam się za idealną panią domu,a idealni rodzice (jak i dzieci) są według mnie stworzeniami tak samo legendarnymi jak jednorożce czy trolle, ale często osoby, które mnie poznają i dowiadują się, że jestem pracującą na (więcej niż) pełnym etacie mamą trójki dzieci w wieku szkolnym zadają pytanie: " jak ty to robisz?"
Bez roszczenia sobie prawa do "macia racji" odpowiadam:
1. Po pierwsze luzuję. Nie mam mieszkania jak z instafotki, nie mam codziennie ugotowanego obiadu z trzech dań. Śniadaniówki dzieci zazwyczaj zawierają nie własnoręcznie ugotowany lunch z własnorecznie kręconym sushi i świeżymi warzywami, tylko zwykła prostą kanapkę, którą zresztą same sobie muszą zrobić. Priorytetem jest, żeby wszyscy zjedli śniadanie i jeden ciepły posiłek dziennie, a w mieszkaniu, żeby dało się po ciemku, bez potykania przejść z punktu a do punktu b.
2. Rozdzielamy obowiązki. Dzieci mają przydzielony na tydzień rewir, za który są odpowiedzialne- jedno sprząta kuchnię, drugie łazienkę, trzecie robi pranie. Ja jestem od zakupów, bo to lubię, no i od kontroli. Mąż ogarnia sprawy bankowe, techniczne i ogólnie szeroko pojętą codzienność. Nie działa to zawsze idealnie, czasem trzeba jednego czy drugiego przekonać do tego, żeby zrobił to co trzeba, ale ogólnie jesteśmy z tej koncepcji zadowoleni.
3. Dzieci są same odpowiedzialne za swoją naukę. Nie uczę się z nimi, nie odrabiam z nimi lekcji. Jak nie zrobią, to one ponoszą konsekwencje, i prawdę mówiąc działa to zwyczaj super. My co najwyżej wyrywkowo sprawdzamy u najmłodszej czy zadania domowe zrobione i pytamy wieczorem, czy wszystko na jutro przygotowane.
4. Planujemy posiłki. Normalnie dzieci jadły w ciągu tygodnia w szkolnej stołówce, a ja i Boris(mój małżonek) w pracy, a w weekendy przygotowywaliśmy obiad razem. Przez koronę stołówka i częściowo szkoła są zamknięte, więc gotujemy codziennie. Raz na dwa tygodnie robimy listę co będzie na obiad . Na dni kiedy dzieci są w domu same planujemy coś prostego, co same potrafią zrobić, bardziej wymagające potrawy przypadają na dni, kiedy nie pracuję. W ten sposób wszyscy jesteśmy zaangażowani w gorowanie i każdy może przemycić swoje ulubione danie. Jak ugotuje się za dużo, to następnego dnia jemy to samo, albo zamrażamy.
5. Na podstawie powyższego planu robię raz w tygodniu duże zakupy. Drobnostki, jakie czasem zabrakną, kupują dzieci w pobliskim sklepie.
6. Staram się zawsze znaleźć chwilę dla siebie- nie ważne czy to kąpiel w pianie czy oglądanie serialu z drutami w ręku, dłubanie w doniczkach ma balkonie, czy pisanie posta na blog- jest to dla mnie ważniejsze niż polerowanie okien czy podłogi.
7. Cieszę się z drobnostek- potrafię się zachwycić kolorem nieba, jadąc o 6 do pracy czy wiewiórką skaczącą po balkonie. Ćwiczę na co dzień wdzięczność i docenienie tego co mam, zamiast rozpaczać nad tym czego nie mam i wyszukiwać negatywów.
8 nie mam ciśnienia na karierę. Cieszę się, że mam pracę, którą lubię i staram się być dobra w tym co robię i to mnie zadowala.
To by było na tyle o mnie. Jeśli komuś pomogłam, to bardzo się cieszę, a jeśli macie ochotę podzielić się z waszymi sposobami na ogarnianie codzienności to cieszę się jeszcze bardziej!