W tych pięknych okolicznościach norweskiej przyrody udało mi się przeczytać kolejny tom pamiętników B.J. Powiem tylko tyle, że albo angielski humor po niemiecku jest mniej śmieszny, albo jak to bywa, kolejna część jest mniej udana niż pierwsza, ale ogólnie jak na lekturę wakacyjną nadaje się jak najbardziej.
A że ciężko jednocześnie pilnować trójcy biegającej nad brzegiem jeziora, czytać książkę i machać drutami to pasiasty leży odłogiem. Udało mi się tylko zacząć rękawy- po raz pierwszy robię dwa na raz na magic loop i jestem tą metodą zachwycona.
Dwa dni, a raczej dwie noce spędziliśmy pod namiotem i mieliśmy bardzo ograniczony internet , dlatego dopiero dziś udało mi się wstawić środowy, książkowo- drutowy post...
Piękne krajobrazy, choć na takich kamulcach chyba ciężko było dziergać? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Ola
na kamieniach bylo calkiem wygodnie, jak sie wiekszy do siedzenia znalazlo ;d jedyna przeszkada byla moja trojeczka rozbiegajaca sie we wszystkich kierunkach ;D Pozdrawiam ;D
Usuń